Protesty w Gruzji. Na ulice Tbilisi wyszło 20 tys. osób
Agencja Reutera przypomina, że kilka dni temu rząd odrzucił konstytucyjne poprawki dotyczące ordynacji wyborczej. Projekt ustawy wiązał się z przejściem z mieszanego systemu wyborczego na proporcjonalny. Obecnie ponad połowa posłów wybierana jest nie z list wystawianych przez partie, a w okręgach jednomandatowych. Do przyjęcia nowych regulacji zabrakło 12 głosów, na co duży wpływ mieli posłowie rządzącego Gruzińskiego Marzenia, którzy bali się, że zmiana ordynacji doprowadzi do utraty części mandatów.
Chcą zmian w prawie
Wszystkie ugrupowania opozycyjne były za wprowadzeniem poprawki argumentując, że obecna ordynacja faworyzuje partię rządzącą. – Nadszedł czas na zakończenie reżimu Iwaniszwilego w Gruzji – powiedział Grigol Waszadze, lider opozycyjnej partii Nowa Gruzja, odnosząc się do oligarchy oraz lidera Gruzińskiego Marzenia, Bidzina Iwaniszwile.
Mieszkańcy Tbilisi oraz opozycyjni politycy protestowali w niedzielę, gromadząc się przed siedzibą parlamentu. Lider Europejskiej Gruzji Gigi Ugulawa przyniósł ze sobą łańcuch, którym związał bramę prowadzącą do budynku. – Nie pozwolimy, aby ten parlament działał. Drzwi otworzą się tylko wtedy, gdy przyjmiemy dymisję Iwaniszwilego – podkreślił Ugulawa cytowany przez agencję Reutera.
Protesty skomentował Kacha Kaładze, czyli były piłkarz m.in. AC Milan, a obecnie sekretarz generalny Gruzińskiego Marzenia oraz burmistrz Tbilisi. Polityk twierdzi, że „prawdziwym organizatorem” wiecu jest Zjednoczony Ruch Narodowy, a blokada parlamentu to „tanie i destrukcyjne działanie”. – Żądanie proporcjonalnego systemu wyborczego było pretekstem do tej demonstracji, podczas gdy prawdziwym celem było przesunięcie procesu politycznego na destrukcyjną trajektorię – dodał Kaładze cytowany przez civil.ge.